Nastawieni na sukces


Nastawieni na sukces











poniedziałek, 19 marca 2018

Dziecko a koledzy


W szkole, przedszkolu, parku, na placu zabaw dziecko obserwuje inne dzieci. Jedne są na tyle silnymi osobowościami, że same narzucają zabawę rówieśnikom. Inne poddają się liderom i powtarzają ich zachowania. Warto zadbać o to, aby  nasze dziecko spotykało się częściej z takimi, które spełniają nasze wyobrażenia o odpowiednim zachowaniu się wobec innych. Czyli inaczej mówiąc dbajmy, aby nie dostało się w złe towarzystwo. Oczywiście nie jest to bardzo proste, nie mamy wpływu na to z kim jest w grupie przedszkolnej lub klasie, ale w skrajnych przypadkach możemy przenieść naszą pociechę do innej grupy.
Ważne są natomiast rozmowy. Widzimy jakie zachowania, jakie słownictwo dziecko kopiuje i przynosi do domu. Należy zapytać od kogo nauczył się pewnych słów czy zachowań i wytłumaczyć, które są dobre, a które nie. Zauważamy kiedy nasze dziecko zaczyna zachowywać się inaczej niż wcześniej: podnosi głos, szarpie się, uderza kogoś niby w zabawie, zaczyna lekceważyć nasze uwagi i polecenia. Skąd się to wzięło? Pytajmy o przyczyny takiego zachowania natychmiast, gdy je zauważymy.
Dzieciom imponują ci, którzy są bardziej pewni siebie, mają większe umiejętności zwłaszcza takie, o których marzy nasze dziecko. 10 letni Mateusz, nieco pod wpływem taty, chciał grać w piłkę. Chodził ze swoim tatą na mecze i rozmawiał  o piłce, zaczął się interesować klubami i piłkarzami z areny polskiej i międzynarodowej. Rozpoczął zajęcia w szkółce piłkarskiej rezygnując z tenisa. W klasie zapoznał się z Wiktorem, synem jednego z piłkarzy i ten zaczął mu imponować.
Mateusz nie ma pewnych cech, które pomagają za wszelką cenę osiągnąć cel, nie ma konieczności tzw. gryzienia trawy do upadłości. Stara się dobrze grać, ale ważna jest dla niego gra fair, cieszy się ze strzelonych bramek, ale nigdy nie pójdzie po trupach. Jego kilku kolegów zupełnie inaczej. Więc z jednej strony chciałby być taki skuteczny jak koledzy, ale z drugiej nie chciał tego robić za wszelką cenę, nie akceptował niektórych zachowań. Po każdym meczu i treningu rozmawialiśmy z nim o tych sytuacjach. Nie był rozkazu: musisz być najlepszy, nie stresowaliśmy go, jak to czynili niektórzy rodzice widząc w swoich synach następców Lewandowskiego czy innych gwiazd futbolu.
Zaszczepialiśmy chęć wygrywania, ale nie na zasadzie wszystko albo nic. Nikt nie mówił: jak nie strzelisz gola to jesteś gamoń i fajtłapa, zobacz jak robią to lepsi od ciebie i rób tak samo. Kolega miał zawziętość nauczoną przez ojca zawodowca i dużo lepsze umiejętności. Imponował, nie tylko jako młody piłkarz, ale też chłopak z charyzmą. Koleżeństwo z nim nobilitowało. Ale do czasu. Na szczęście Mateusz sam zaczął zauważać, że nie wszystkie zachowania należy przejmować. Dostrzegł, że koleżeństwo stawało się jednostronne. Wiktor nosił głowę wyżej i czasami lekceważył rówieśników.  I znowu by nie dopuścić do wyrobienia w Mateuszu złych nawyków prowadziliśmy rozmowy wyjaśniające. Czy skłonności do bijatyk i wykorzystywania innych to fajne zachowanie? Czy chcesz być taki sam? Mateusz musiał zrozumieć i sam siebie przekonać, że nie powinien ślepo wpatrywać się w kolegę i powtarzać wszystko, co tamten wyczynia. I nie robiliśmy tego tylko i wyłącznie na zasadzie bezwzględnego zakazu: nam się to nie podoba. Należało  wyjaśniać, podawać argumenty dlaczego należy postępować inaczej. I ostatecznie odnieśliśmy sukces. Wiktor przestał być idolem.
Mateusz także  chciał dowodzić innymi. Miał przykłady w swojej rodzinie, wśród której widział przywódców. Próbował organizować mecze, proponować gry i zabawy. Nie wszyscy koledzy to akceptowali. Jedni tak, inni nie. Niektórym przywódca jest potrzebny, bo się nudzą i sami nie potrafią zorganizować sobie czasu. Innym, którzy są indywidualistami i nie lubią, aby nimi rządzić takie postepowanie przeszkadza. Dziecko często tego nie rozumie, nie rozróżnia postaw innych. Rozmawiajmy z dzieckiem:
- Mateusz, co tam dzisiaj wydarzyło się w szkole?
- Nic.
- Na pewno nic? A co robiłeś z Jaśkiem, twoim nowym kumplem?
- No, nic. Trochę się pokłóciliśmy.
 - A jednak coś  się wydarzyło. Na czym polegała ta kłótnia?
- On mnie dwa razy uderzył, a jak mu oddałem to poskarżył się pani. Tak nie powinien zrobić, ja nie poszedłem na skargę.
- Ale dlaczego cię uderzył, coś musiałeś zrobić, sprowokować go, przecież się kolegujecie, więc nie powinniście się bić. Może coś źle zrobiłeś?
- Ja tylko powiedziałem, że jest beznadziejnym bramkarzem, to nie jest powód do bitki.
- A może nie powinieneś go oceniać, tylko podpowiedzieć jak ma bronić, nauczyć go. Gdy go oceniłeś poczuł się urażony i tak zareagował.  Z pewnością zbyt emocjonalnie, ja tego nie pochwalam, ale Ty też popełniłeś błąd. Więc następnym razem wytłumacz koledze, co powinien zrobić żeby był  lepszy. Ty też poczujesz się lepiej jak komuś pomożesz, a nie będziesz się z niego wyśmiewał.
- Nie wyśmiewałem się.
 - Ale on mógł to tak odczuć. Cieszyłbyś się, gdyby ktoś tak powiedział o tobie?
 - No, nie.
- Więc zanim coś powiesz zastanów się czy nawet niechcący nie zrobisz komuś krzywdy.
Trzeba rozmawiać z dziećmi, żeby ich kierunkować, podpowiadać zachowania wobec innych. Rozmawiać o każdym przypadku, a nie ogólnie. Rozmowa o tym co się dzisiaj wydarzyło w kontaktach z innymi rówieśnikami może ukierunkować jak postąpić przy kolejnym podobnym przypadku. Gdy dziecko widzi, że je rozumiemy chętnie przyjmuje argumenty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz