Nastawieni na sukces


Nastawieni na sukces











wtorek, 3 marca 2015

Przestaw się z trwania na rozwój



14-letnia Magda może pomóc  rodzinie, ale musi opowiedzieć o swojej trudnej sytuacji w telewizji. Opowiedzieć także  trochę o sobie, o swoich pasjach i zainteresowaniach. Magda obawia się oceny rówieśników. Będą się z niej śmiać, wyszydzą, odsuną na bok.

Magdzie trzeba wytłumaczyć, że poprawa życia jej i jej rodziny zależy w dużej mierze od niej, nie od ocen innych. Nie należy się przejmować opinią nieprzyjaznych osób. Trzeba uwierzyć w siebie i nastawić się na zmiany, na naukę i na rozwój własnej osobowości. Przyjmować nowe wyzwania, nie bać się, nie zrażać porażkami.

Podjęcie decyzji nie jest łatwe. Magdzie trzeba podpowiedzieć, zachęcić do zastanowienia się, jaką postawę będzie pielęgnowała w dalszym swoim życiu. Przedstawić różne zachowania.

Profesor psychologii Carol Dweck w swojej książce  „Nowa psychologia sukcesu” rozróżnia dwie postawy. Nastawionych na rozwój i nastawionych na trwałość. Postawa zachowawcza, trwała  mówi o przekonaniu, że człowiek ma swój stały intelekt, wiedzę, jest na swój sposób wyjątkowy, dużo odziedziczył.  I niewiele zależy od jego postępowania. Każda porażka wówczas stresuje, cały czas trzeba  potwierdzać swoją wartość, uważać, aby się nie ośmieszyć, nie stracić czegoś w opinii innych.

I druga postawa, rozwojowa: cały czas się uczymy, przyjmujemy nowe wyzwania, nie przejmujemy się porażkami, nie zastanawiamy się jak oceniają nas  inni. Na sukces trzeba zapracować.

Nastawienia na rozwój można nauczyć. Nie chwalimy dzieci, za to że są świetne, wybitne, uzdolnione i wszystko potrafią. Chwalimy za to, że zrobiły jakiś postęp, że nauczyły się czegoś nowego i zachęcamy do robienia dalszych postępów.

Nie osadzajmy i nie krytykujmy dzieci, gdy psocą, gdy robią coś złego. Nie zawsze wiedzą co jest dobre, a co złe. Trzeba je uczyć, wyjaśniać, tłumaczyć.  Wówczas będą nastawione na rozwój, na przyswajanie nowej wiedzy. Utrwalą sobie, że nic nie jest dane raz na zawsze.

Autorka podkreśla dwie postawy, dwa przesłania do dzieci: „osądzę was i ukarzę” oraz „pomogę wam samodzielnie myśleć i zdobywać wiedzę”.

Istota uczenia i wychowywania to obserwowanie jak coś rozwija się na naszych oczach, a nie jak raz zdobyta wiedza ma wystarczyć na zawsze.

Magdzie  należy tłumaczyć: Twoje życie, Twoje szczęście, Twoje sukcesy zależą od Twojego postępowania. Od nastawienia na rozwój. Nie od ocen innych. I tym się kieruj podejmując decyzje.

środa, 18 lutego 2015

Decyzja plus działanie daje sukces



 Trudno osiągnąć jakikolwiek sukces bez podejmowania decyzji i zaraz potem podejmowania działania. Czasami podejmujemy decyzję, ale strach  paraliżuje nas przed wprowadzeniem jej w życie.

Podejmujemy często mniej ważne decyzje i rzadziej decyzje bardzo istotne.

 Ja wiele razy musiałem zdecydować o swojej przyszłości zawodowej. Z wykształceniem politechnicznym, po pięcioletniej pracy jako technolog-programista zdecydowałem, ze muszę zmienić pracę na taka, które nie będzie trzymała mnie za bramą fabryczną osiem godzin, bez względu na to czy jest więcej czy mniej do zrobienia. Podjąłem działanie w kierunku szukania czegoś innego. Szukałem w różnych miejscach, ale znów musiałem podjąć kolejną decyzję – którą pracę wybrać.

Zdecydowałem się na najbardziej skrajną – pracę redaktora technicznego w drukarni. Polegała  na makietowaniu tekstów do gazety czyli rozrysowaniu całej strony. Coś jak na desce kreślarskiej – podpowiadał mi umysł inżyniera.

Ale redaktor naczelny gazety, gdy już przyszedłem do nowej pracy skierował mnie do działu miejskiego, żebym praktykował jako dziennikarz. To tak na początek, w  celu poznania całej firmy – stwierdził. I wówczas ugięły się pode mną nogi. W co ja się wplątałem?  Jak stąd uciec? Co mnie podkusiło? Pojawił się  strach, obawa przed zbłaźnieniem się, prawie pewność, że nie dam rady zostać dziennikarzem.

I tu mogłem się załamać. Bałem się porażki, ale zacisnąłem zęby i zadałem sobie pytanie: co zrobić, żeby dać sobie radę? Przespałem się z problemem.  Podjąłem kolejną trudną decyzję: zostaję.  I kolejne działanie: kupuję książki i uczę się retoryki dziennikarskiej, chociaż początkowo nie bardzo rozumiałem o co w tym chodzi.

Efekt? Dałem radę. Zostałem dziennikarzem. Osiągnąłem wyznaczony sobie cel. A było nim postanowienie: zawezmę się  i pokażę innym, że jak się bardzo chce to można dać radę.

Czas pokazał, że podjąłem słuszną decyzję i musiałem później podejmować wiele innych. Rozwód z dziennikarstwem wziąłem opuszczając fotel redaktora naczelnego „Życia Warszawy”.

Nie miałem nigdy  nauczyciela, który mógł uczyć podejmowania decyzji. Natrafiłem na niego teraz. Co prawda nie przeczytałem jeszcze tej książki, ale wysłuchałem krótkiego omówienia. To „Tak czy Nie. Jak podejmować lepsze decyzje".  Autor:  Spencer Johnson.
 

Myślę, że warto przeczytać.

 

 

 

 

poniedziałek, 9 lutego 2015

Roztwór PPP czyli Pozytywne Podejście Psychiczne


 
Za moich młodych czasów jednym z ważniejszych haseł było „Pij mleko”. Ten płyn miał mieć wpływ na lepsze zdrowie i rozwój fizyczny. Wyśmiał je nieco znakomity satyryk Andrzej Mleczko rysując małego brzdąca w wózku, ze smoczkiem w buzi, który widząc to hasło wykonał gest Kozakiewicza czyli położył lewe przedramię na zgiętą w łokciu druga rękę. Wszyscy wiedzieli, że to zastępuje powiedzenie „Pocałuj mnie w …,” no na przykład w nos. Później dowiedziałem się, że mleko trzeba pić (niekoniecznie w dużych ilościach), by na starość nie mieć kłopotów z układem kostnym, dla którego ważnym składnikiem jest wapń.

Trochę to dziwne skojarzenie, ale picie mleka dla zdrowia przypomniało mi się, gdy czytałem książkę Davida Schwartza „Magia myślenia kategoriami sukcesu”. Autor zaproponował stosowanie roztworu PPP czyli Pozytywnego Podejścia Psychicznego. Wizualizując to sobie, codziennie rano piję wodę z butelki z nalepką PPP. I nastrajam się pozytywnie do nadchodzącego dnia – do tego co mnie czeka, co mam zrobić, jak zachowywać się wobec innych, jak sprawiać, żeby dzień zaliczyć do udanych i mieć poczucie dobrze zrealizowania kolejnych zadań.

Roztwór PPP oczyszcza ze wszystkiego, co w głowie przeszkadza w odpowiednim nastawieniu się na pozytywny dzień. Nie myślę wówczas: a co będzie jak się nie uda, tylko: co mam zrobić, żeby się udało. Wyrzucam stare nieudane doświadczenia, a w zamian buduję pozytywny scenariusz wykonania dzisiejszych zadań.

David Schwartz mówiąc jak realizować marzenia formułuje także hasło przypominające słowa wypowiadane przez Marka Kondrata w reklamie banku: Albo snujesz marzenia albo je realizujesz.

I podkreśla: Zacznij od razu, nie czekaj na doskonałe warunki bo ich nie ma. W drodze na szczyt trzeba polubić wysiłek i trudności – podobnie jak  to się dzieje przy wspinaczce górskiej. Pokonujemy własne słabości i mamy z tego frajdę. Coraz większą po kolejnych wycieczkach w góry, gdy nabierzemy już coraz większej wprawy.

Ale najpierw trzeba uwierzyć w siebie, przygotować się, przystąpić do działania, podejmować decyzje, zdobywać cały czas wiedzę potrzebną do realizacji zadań.

Są ludzie, którzy będą wyśmiewać takie podejście do życia. Oni nie wierzą, że samemu można coś ważnego wypracować, osiągnąć prawdziwy sukces. Niepowodzenia i życie na niskim poziomie, własną frustrację usprawiedliwiają otoczeniem, czynnikami od nich niezależnymi, zrządzeniem losu itp. Nie ma się co tym przejmować.

Pij rano umownie roztwór PPP, będziesz pogodniej nastawiony do życia mimo napotkania czasem na trudności i przeciwności tak zwanego losu.
 

Książkę warto przeczytać, chociaż większym, bardziej uznanym  bestsellerem tego autora jest  „Magia myślenia na wielką skalę”.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Siedmiolatków marzenia o biznesie


Mój siedmioletni wnuk postanowił ostatnio, że „chyba” zostanie biznesmenem. Wcześniej miał inne marzenia i pewnie ma je cały czas: grać w piłkę nożną jak Ronaldo, jak Messi, bronić w bramce jak Małkowski z Korony Kielce.  I co jakiś czas będą się te marzenia zmieniać. Ale jak coś raz zakiełkuje  w głowie, to może kiedyś wydać  plon. Można pogodzić marzenia o sukcesach sportowych czy artystycznych  z postawieniem sobie celu: mam zarabiać takie pieniądze, za które będę mógł kupić sobie domek. Najlepiej piętrowy, taki jak u kolegi.

Mój przewodnik po rozwoju osobistym, Rafael Badziag spotkał się z biznesmenem Larsem Windhorstem, który w wieku siedmiu lat rysując w szkole zadaną pracę namalował swoje statki, które miały być jego imperium biznesowym. Marzył o tym, a następnie zaczął  przekuwać swoje marzenia w rzeczywistość.

W wieku 14 lat kupował i sprzedawał sprzęt komputerowy. Z zyskiem. Nie miał firmy, ale przekonał swojego ojca, żeby przyklepywał formalnie jego pomysły i rozliczał je w swoim przedsiębiorstwie. Nie widział przeszkód w swojej działalności. Zawsze szukał rozwiązań i wierzył, że takie się znajdą. I znajdował niekonwencjonalne. A zarazem proste.

Mając 16 lat przekonał doświadczonego partnera, Chińczyka, że mogą razem dużo osiągnąć. Chińczyk – utrzymując tylko kontakt telefoniczny - nie mógł uwierzyć, że ktoś z takimi pomysłami na biznes jest małolatem. Potem się przekonał i przystąpił do wspólnego przedsięwzięcia.

Lars otrzymuje propozycje spotkania się z kanclerzem Niemiec. Kanclerz początkowo lekceważy młodzieńca, ale później okazuje się, że chce mieć go w swojej delegacji do Chin.

Wizyta w Chinach otwiera nowe możliwości. Czy mógł tego dokonać niedoświadczony 17-latek?

Poczytajcie u Rafaela, na Indywidualista.pl, a w szczególności wpis o chłopcu, który chciał zostać miliarderem.

Dziś ten chłopiec ma 38 lat. Prowadzi swoją firmę inwestycyjną, zawiadując miliardami i inwestując w Europie, Azji i Afryce w ogromne firmy z branż wydobycia surowców, energii, rolnictwa i technologii. Jego firma jest na przykład jednym z największych posiadaczy ziemskich w Afryce. Lars ma swój 18-to osobowy odrzutowiec, 3 śmigłowce, jeden z największych jachtów świata.

Nie zabijajmy marzeń 7-latków, mogą się pięknie rozwinąć w sukces.

 

 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Sukces na licytację





Otylia Jędrzejczak płynąc po sukces myślała: wynik to nie wszystko. Jak przekuć jeden sukces w korzyść dla siebie i innych? Zdobędę ten medal i wystawię go na licytację, zdobędę środki na pomoc dla innych.
Przez 10 lat zdobywała medale. Mistrzyni olimpijska, mistrzyni świata. Bożyszcze kibiców kilkakrotnie umieszczających ją na pierwszych miejscach plebiscytów sportowych.




W rozmowie z Mateuszem Grzesiakiem (wysłuchaj na YouTubie) mówi, że zawsze przed startem myślała o czymś więcej niż wynik i miejsce na podium. Wyobrażała sobie coś fajnego. W młodości lubiła startować w grudniu. Bo w grudniu dostawało się mandarynki, a to był wtedy towar luksusowy. Potem motywacją były kluski. Śląskie kluski robione przez mamę. Kluski, które czekały na nią po powrocie z zawodów. Tak to sobie wyobrażała i płynęła po sukces.

Nie po pieniądze, nie myśli się wówczas o pieniądzach. Myśli się głównie o radości jaką sprawia się sobie i innym.

Potem chciała pomagać innym, bo to daje duże zadowolenie. Myślała o chorych dzieciach, którym może pomóc wystawiając zdobyty medal na licytację.

Przypomniała mi ta rozmowa moją młodość w szeregach harcerzy. Gdy jeździłem na obozy harcerskie w Bieszczady zawsze chcieliśmy wygrać Rajd Bieszczadzki, zdobyć najwyższe uznanie na Festiwalu Piosenki, chcieliśmy być najlepszą stanicą harcerską. Nikt nigdy nie myślał co będzie miał za ten trud oprócz satysfakcji i radości ze zwycięstwa. Nawet na myśl nie przyszło pytanie o materialną nagrodę. Dużo codziennej pracy kosztowało przygotowanie się do osiągnięcia sukcesu. Ale za to ile radości było, gdy odczytywano: Najlepszą stanicą na rajdzie jest Stanica Kielecka.

Wola zwycięstwa i odniesienia sukcesu została później przeniesiona przez uczestników tych wydarzeń w dorosłe życie. Mam na to dowody spotykając się z nimi kilkadziesiąt lat później. Wielu mówi o zadowoleniu, satysfakcji, ciekawaej pracy, a niekoniecznie o pieniądzach.

Otylia zapytana przez Mateusza co chciałaby zmienić na świecie odpowiada, że chciałaby, aby każdy myślał pozytywnie. W każdej sytuacji. Świat byłby lepszy. Myśląc pozytywnie jesteśmy lepsi, bardziej uprzejmi, kreatywni. I nawet stojąc w korkach, na które nie mamy wpływu, możemy ten czas wykorzystać na przemyślenie i zrobienie wielu rzeczy.
 

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Noworoczne postanowienia



Na wyznaczenie sobie nowych celów, na remanent zrealizowania zadań wcześniej postawionych dobry i słuszny jest każdy czas. Przyjęło się jednak, że rozpoczęcie nowego roku jest najbardziej odpowiednim terminem na zastanowienie się: co zrobiłem, czego jeszcze nie dokończyłem, czego nie zacząłem, a co powinienem zrobić w kolejnych 12 miesiącach.

To data symboliczna, ale warto jakąś przyjąć.  Gdy po 40 latach rzucałem palenie (nie wierzyłem, że może się to udać po przeczytaniu książki, próbowałem wcześniej z pastylkami i elektronicznymi papierosami), powiedziałem to sobie na początku roku: może jednak warto spróbować? Koleżanka z pracy przyniosła poradnik Allena Carra i powiedziała: mojemu mężowi się udało, może tobie też to pomoże.

Nie miałem wówczas takiego jak teraz pojęcia o trenerach rozwoju osobistego i metodach motywacyjnych. Zobaczyłem, że książka ma 45 rozdziałów i postanowiłem czytać codziennie jeden. Trochę na zasadzie zabawy i ciekawości - co może pisać autor na tylu stronach o szkodliwości palenia? Wiedziałem, że nie mam silnego charakteru, więc  brakowało wiary i przekonania, że może się udać.

Po dwóch miesiącach przestałem palić. Bez bólu, bohaterstwa, cierpienia. Nie przeszkadzają mi inni palacze. Nie ciągnie mnie do sięgnięcia chociażby po jednego dymka. Zniknęła potrzeba palenia, zapomniałem co  oznacza termin „nałóg” i bohaterska z nim walka.

 Potem z lektur dowiedziałem się, że trzeba sobie wyznaczyć ważny cel, określić termin, uwierzyć, że  jest możliwe jego osiągnięcie. Przyjąć jakiś plan.   Wyrzucić stare myślenie, wprowadzić nowe, zresetować się, jak resetuje się komputer.  Zaprogramować na nowo.

Pomyślałem wówczas: o kurcze, to prawda. Mnie się to udało z paleniem. I znowu przeczytałem: nic się samo nie udaje,  tobie się nie udało,   sam to sobie wypracowałeś. Osiągnąłeś zamierzony efekt.

Tak, wyznaczyłem sobie cel, przyjąłem konkretny plan, określiłem termin i …  mam  w tej dziedzinie sukces.

Dlatego właśnie teraz chcę przypomnieć , że takie działanie się sprawdza. A początek roku jest do tego jedną z okazji, nie jedyną.

Wyznacz sobie cel …