Siatkarze bardzo zmotywowani, teraz kolej na piłkarzy

Z dużą przyjemnością oglądało się mecze naszych siatkarzy na tegorocznych mistrzostwach świata. Szli jak burza od meczu do meczu. Dużo pomogli polscy kibice stwarzając, jak to się mówi, siódmego zawodnika. Ostatnie mecze, z najlepszymi, kosztowały wiele wysiłku i umiejętności, ale… to nie wszystko. Rozmawiając z innymi kibicami po meczach najczęściej mówiliśmy: Ale chłopaki są zmotywowani. Tak, motywacja była istotnym elementem przy podobnych umiejętnościach i poziomie wielu drużyn.

Areny w polskich miastach, obiecane premie, chęć pokazania się na żywo najbliższym, rodzinie  – to z pewnością dobra motywacja. Ale już po finale, po obejrzeniu radości „złotej ekipy” dowiedziałem się, że drużyna miała także inne wspomaganie. Trenera motywacyjnego! Co to za człowiek? Okazało się, że to były siatkarz, marzący kiedyś o sukcesach w drużynie narodowej, o zwycięstwach i medalach. Przestał grać z powodów zdrowotnych, ale marzenia pozostały. Pozostały zamrożone. I nagle pewnego dnia do Jakuba Bączka, obecnie przedsiębiorcy, specjalisty m.in. od treningów motywacyjnych zadzwonił trener kadry narodowej, Stephan Antiga. Zapytał: Pomoże pan? I właśnie wtedy odmroziły się marzenia. Nie było się nad czym zastanawiać.

Teraz jest, jako pełnoprawny trener, złotym medalistą, mistrzem świata w siatkówce. Czy można sobie  wyobrazić lepsze spełnienie marzeń i osiągnięcie sukcesu?

Warto wysłuchać  wywiadu z Jakubem Bączkiem. Prowadzący zapytał także o naszą ekipę futbolistów. Czy ich mógłby zmotywować? Trener powiedział, że jest gotów - po jakimś dłuższym odpoczynku - podjąć się takiego wyzwania. O ile PZPN będzie chciał skorzystać. Teraz piłka po stronie Zbigniewa Bońka. Czy skorzysta z okazji? Według mnie powinien.